estamos estamos
501
BLOG

Pinior. Wspomnienie o "bohaterach"

estamos estamos Polityka Obserwuj notkę 12

Wielu z nas pamięta czasy pierwszej "Solidarności" jako czasy swej młodości. Czasy chmurne, durne i jurne - jakoś tak, jakiś poeta określił. Miałem też okazję poznać ten okres w dwóch miejscach na prowincji, bo w czasie wesela jaskółka wleciałą do pokoju weselnego co zwiastowało, że nie zagrzejemy z żoną miejsca. I w młodości tak było. Dzięki ci jaskółeczko.

Wybuch "Solidarności" zastał mnie na posadzie belfra w szkole. Dali mieszkanie służbowe, to co mi tam, uczyć też mogłem. Z dużym opóźnieniem założyliśmy z kolegą "Solidarność". Kolega "inicjator", bo starszy. Ja pomocnik. Kółko małe. Tylko czterech nauczycieli i pracownicy pomocniczy. Ja młody, nie znający środowiska, powoli czułem wstyd, że solidarnościowe towarzystwo tej mieściny jest jakieś takie szemrane. Gminnym przewodniczącym został wieloletni działacz PZPR. Niektórzy szemrali, że kiedyś rozkułaczał chłopów na innym terenie. Jako delegacje do wyborów Zarządu Wojewódzkiego wybrano kolegę "inicjatora" i jeszcze jedną nauczycielkę - polonistkę - słynną wcześniej z lekcji ateizacji poprzez wciskanie młodzieży paszkwili Kosidowskiego jako prawdy objawionej. Osoba ta, została wybrana do Zarządu Wojewódzkiego.................. i tu czara goryczy i wstydu się przelała. Wybrano ją, bo odważnie przyznała się do swojego ateistycznego nastawienia. Wybrali ją ci sami delegaci, którzy, przedstawiając się na wstępie, zakinali się o swojej głębokiej wierze w Boga i przywiązaniu do Kościoła. Kolega "inicjator" też został wybrany.

W przeddzień wojny jaruzelskiej zmieniliśmy miejsce pobytu o dwie setki kilometrów i uwolniłem się od przynależności do towarzystwa z którego wstyd było się wypisać (bo to było, nie było Solidarność) i wstyd w nim siedzieć. Dalsze dzieje tamtejsze znam z opowiadania zaprzyjaźnionej z żoną lekarki. Nauczycielka ateistka została regionalną męczennicą. Gdzieś ją tam przeniesiono, ale później ponoć błyszczała jako niedościgniony wzór. Można przypuszczać, że jakieś profity dzisiaj zgarnia. Lepiej znam dzieje kolegi "inicjatora". Na kanwie męczeństwa (zgarnęli go jako ekstremę w nocy w pidżamie i szybko podpisał lojalkę, więc przywieźli w pidżamie z powrotem) został  wybrany później na burmistrza miasteczka. Dał się poznać z tego, że wyciągał łapę nawet do byłych kolegów nauczycieli. Obecnie ponoć pisze jakieś wspomnienia porno. Amant to on nie był. Żonę z dziećmi kiedyś zostawił więc wniosek, że go coś na bok ciągnęło. 

Jak już wspomniałem, zmieniliśmy miejsce zamieszkania tuż przed stanem wojennym. Zacząłem pracować w zakładzie w którym przewodniczącym Solidarności był chłopak, który odsłużył wojsko w ROMO. Chłopak nieszkodliwy. Ugodowy. Podobnie jak przewodniczący POP. Ten z POP był znacznie głupszy. Na t.z.w. "dyspozycjach", czyli ustaleniach produkcyjnych, głos tego z Solidarności był brany nieco bardziej pod uwagę niż tego z POP. W momencie wybuchu wojny jaruzelskiej żadnych "ofiar" na zakładzie nie było. Żałował nieco przewodniiczący Solidarności, bo gdyby był wzięty do niewoli, czyli internowany, to miałby możliwość uzyskania t.z.w. wilczego biletu. Oznaczało to możliwość emigracji do wolnego świata. Nie mówiąc o tym, że gdyby nie wyemigrował to też mógłby być bohaterem. Twierdził, że poprosi znajomego UB-eka i może uda się jakąś martyrologię dla niego ustalić. Nie wiem jak się skończyło, bo znów zmieniliśmy miejsce zamieszkania.

Tak się zastanawiam jakiego charakteru jest Józef Pinior, bo wszystko mi wskazuje na to, że to mieszanka tej nauczycielki ateizującej młodzież oraz kolegi 'inicjatora". A młodym, nie pamiętającym tamtych czasów, staram się pokazać, że TAKA Solidarność też była. Nie wszystko co wyrosło z tego korzenia jest pełne chwały. Dodałbym, że większość zaproszonych do negocjacji przez Kiszczaka to szumowiny.. Miał w czym wybierać.    

estamos
O mnie estamos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka