"Major Walenty Pódźwa-Śmiga był to desantu stary wyga".
Pułkownik Mazguła, reprezentatywna jednostka oficerska z czasów ustroju jakiego świat nie widział, wygłosił znamienne i typowe dla człowieka sowieckiego zdanie: W czasie stanu wojennego była KULTURA!!!!
Michaił Zubow, oficer armii czerwonej, zauważył, że w Wilnusie żadnej kultury niet. Na dworcach nie było weszobijek. Co Mazguła nazywa kulturą, można się tylko domyślać. Koksowniki były. Weszobijki dla Mazguły były? - Pewnie były. Felki Pawian, świadczące kulturalne usługi dla Mazguły i podobnych, były? Jasne, że były. Kantyny oficerskie, gdzie bojcy o socjalizm mogli żreć to, o czym obywatele mogli tylko pomarzyć, były. Nie tylko tam żarli, ale mogli też dowoli kupować wszystko, czego ogół już nie znał. Moje dzieci nie znały bananów, pomarańczy, mandarynek. Dzieci Mazguły- Pódźwy-Śmigi jak najbardziej. Moje dzieci znały szynkę i kiełbasę tyllko dlatego, że Mazguła nie był w stanie opanować i skontrolować wszystkiego, co my zwykli obywatele nielegalnie robiliśmy.
Mazguła i jemu podobni nie mordowali, aż tak dużo. Przynajmniej nie w tym czasie, kiedy ten Pódźwa-Śmiga w stanie wojennym majorował. Nie było potrzeby. Mazguła i jemu podobni są winni wprowadzenia i upowszechnienia kacapskiej kultury. Kultura owa oznaczała totalny bród, smród i ubóstwo. Kraj tonął w smrodzie komunizmu. Nie określę tego lepiej niż Szpotański, więc zacytuję:
"
Jest to przedziwna woń nad wonie,
w której nasz kraj ojczysty tonie.
Trudno opisać ją w dwóch słowach,
bo ni komora to gazowa,
ni sracz podmiejski pełen łajna.
Woń to zupełnie nadzwyczajna,
niezwykłej destylacji produkt,
cudowne osiągnięcie Wschodu,
gdzie na ogromnych, hen, przestrzeniach
nawet i złoto w gnój się zmienia."
Jak widać Frasyniukowi i innym ten smrodek służył nie gorzej niż Mazgule. Pinior, Mazguła, Frasyniuk, Bolek - czy oni wszyscy nie byli po jednej stronie?
